Saturday 31 May 2014

Oistins Fish Fry

Oistins Fish Fry jest co piątkowym wydarzeniem w Oistins Bay Garden, zaraz koło targu rybnego.

Na początek może kilku informacji o miejscowości, w której odbywa się Fish Fry. Oistins jest niewielkim rybackim miasteczkiem na południu wyspy w parafii Christ Church. Miejscowość jest również znana z powodu targu rybnego, który jest czynny 6 dni w tygodniu. Nie jest dokładnie wiadomo jaka jest etymologia nazwy Oistins. Zgodnie z jedną teorią pochodzi ona od niejakiego Austinsa, który był posiadaczem ziemskim w tych rejonach. Inna teoria prowadzi do Irlandii i Szkocji, gdzie w kronikach można znaleźć imię Oistins, które jest najprawdopodobniej gaelicką formą staro-nordyckiego imienia Thorstein (co ciekawe Oistinst jest imieniem nadal nadawanym w Irlandii). W okolice Oistins warto również wybrać się na plażowanie, woda jest turkusowa a piasek drobny i prawie biały.


Oistins Bay Garden jest miejscem, do którego przychodzą turyści i mieszkańcy aby zjeść rybę, napić się piwa, posłuchać muzyki. Stali bywalcy mają swój kącik, gdzie grają w domino. Oprócz jedzenia można kupić sobie pamiątkę z wakacji, ubrania oraz za 5 barbadoskich dolarów potrzymać małpkę (super!).
Smażenie ryb zaczyna się ok. 19, ale warto zjawić się tam wcześniej, łatwej będzie znaleźć parking i wybrać stolik u jakiegoś sprzedawcy, a nie brać to co zostało. Otwieranych jest na prawdę dużo budek z jedzeniem. Każde miejsce oferuje rybę, ale można też dostać kurczaka. Ryby są smażone lub grillowane, zależy od miejsca. Dostępne są m.in. ptaszory (dla mnie jest to mega śmieszna nazwa, do tej pory używałam angielskiego odpowiednika 'flying fish', ale od dzisiaj przechodzę na polski), tuńczyk, snapper, koryfena (ang. 'mahi-mahi', lokalnie nazywana 'dolphin'(!), jednak nie ma ona nic wspólnego z tym przesympatycznym morskim ssakiem), włócznik ('sword fish') i 'king fish' (nie mogę znaleźć polskiej nazwy). Jako dodatki do ryby można zamówić ryż z niklą indyjską (ang. 'pigeon pea'), frytki, smażone plantany (moje ulubione), smażone owoce drzewa chlebowego oraz świetnie przyrządzone coleslaw. Zjeść posiłek można za ok. $25 + $3 za piwo.

Grillowane ptaszory z ziemniakami i coleslaw Ja na jakimś człowieku

Sporą popularnością cieszą się sprzedawcy pamiątek, asortyment jest naprawdę szeroki, od ubrań i ręcznie robionych butów po muszle, kurzołapy, które wyglądają jak żółwie wodne, biżuterię i obrazko-malunki z karaibska scenerią.


Miseczki wykonane z rybich łusek
Uliczka ze straganami

Pamiątka z Barbadosu ;)

Najłatwiej do Oistins dostać się dużym niebieskim autobusem lub taksówko-busem ZR'em.  Koszt przejazdu autobusem i ZD'em to $2.

Wszystkie ceny podaję w lokalnych dolarach (BBD). 2 BBD to równo 1 USD, a 1 BBD to  około 1.5 PLN.

Tuesday 27 May 2014

Żółwie i skorkeling

Fauna na Barbadosie nie jest może zbyt bujna, ale sprawa ma się inaczej jeżeli wejdziemy do wody :) Dzisiaj będzie o żółwiach i snorkelingu.


Na wyspie można spotkać aż trzy różne gatunki żółwi:


  • karetta
  • żółw zielony
  • żółw szylkretowy


Taki plakat można zobaczyć w wielu miejscach na wyspie:




Żółwie morskie
wszystko co musisz wiedzieć.
  1. Barbados ma jedną z najliczniejszych, na Karaibach, populacji krytycznie zagrożonego wyginięciem  żółwia szylkretowego.
  2. Okres lęgowy żółwia szylkretowego trwa od maja do października
  3. Samice w momencie składania są płochliwe, światło i gwałtowne ruchy mogą im przeszkadzać. Należy zachować odpowiedni dystans i unikać robienia zdjęć z lampą błyskową.
  4. Jeżeli zobaczyć gdzieś samicę składającą jaja, wykluwające się żółwiki lub odkryte gniazdo, zadzwoń na żółwiowe pogotowie: 230-0142.


Pływające żółwie można obserwować, m.in. z plaż Worthing, w miejscowości Worthing, oraz Pebbles (Carlisle Bay), przy miejscowym Radissonie. Żółwie w Worthing są płochliwe, nieprzezywczajone do ludzi. Natomiast te w Carlisle Bay są atrakcją 'żółwiowych wycieczek', podczas których są dokarmiane, wręcz szukają towarzystwa człowieka.



Na wyspie jest dużo firm oferujących wycieczki łodziami do żółwi, przy czym im mniejsza łódź tym lepiej. Przy mniejszym tłoku łatwiej o interakcję ze zwierzętami. Typowy katamaran może zabrać na pokład nawet 20-30 osób. My byliśmy na malutkiej motorówce, łącznie 8 osób, w tym dwie to właściciele.


Naszymi przewodnikami byli Charles i Mary. Odebrali nas o 7 rano z plaży Worthing, stamtąd od razu popłynęliśmy do Carlisle Bay, a tam czekały już na nas żółwie. Mary zajęła się karmieniem, aby żółwie nie odpływały od łódki a Charles tłumaczył nam jak mamy zachowywać się w wodzie. Każdy dostał płetwy i maskę do snorkelingu, a kto potrzebował również kamizelkę aby łatwiej było utrzymać się na wodzie. Maska zakrywa oczy i nos, dobrze nałożona przylega ściśle do twarzy i zapobiega dostaniu się do środka wody. Rurkę do oddychania wkłada się do ust, które należy ułożyć w 'dziobek', aby cały czas obejmować uchwyt, inaczej będziemy wciągać do ust wodę. Wskakując do wody należy przytrzymać maskę jedną ręką aby napór wody nie ściągnął jej z twarzy i już można podziwiać piękno podwodnego świata. Było to moje pierwsze doświadczenie ze snorkelingiem, początki były lekko stresujące, żółwie wręcz przerażające, w dodatku jeden był naprawdę pokaźnych rozmiarów, ale ciekawość i zachwyt jednak zwyciężyły. Do żółwi można podpłynąć bardzo blisko, można ich dotykać, przepływać nad i pod nimi. Należy tylko uważać na własne palce, które dla żółwi wyglądają jak kawałki ryby, którymi są karmione. Dłonie najlepiej  trzymać blisko ciała, na klatce piersiowej lub za plecami. Oprócz żółwi można zobaczyć cały podwodny świat z bliska. Płaszczki, kolorowe rybki z rafy koralowej, małe włóczniki, jeżowce. Widziane własnymi oczami robią ogromne wrażenie.




Po sesji zdjęciowej z żółwiami popłynęliśmy na krótką wycieczkę do Bridgetown, skąd następnie wróciliśmy do Carlisle Bay, gdzie mogliśmy zobaczyć wraki zatopionych statków. Mają one różną historię. Jeden leży na dnie morza od około 100 lat, jest porośnięty, niestety już martwą, rafą koralową, naokoło wraku pływa cale mnóstwo malutkich kolorowych rybek, przez co naprawdę łatwo można sobie wyobrazić jak rafa mogłaby wyglądać. Inny statek przy którym pływaliśmy jest sporo młodszy, niestety nie pamiętam kiedy został zatopiony, jest to wrak kolumbijskiego statku do przemycania narkotyków. Jeden ze znajomych nurkował i wpływał do środka! Ja bym chyba się bała...




Do Worthing wróciliśmy ok. 13, te 5 godzin spędzonych na łódce, bez jakichś sztywnych ograniczeń czasowych, naprawdę dostarczy dużo wrażeń komuś, kto nigdy nie uprawiał snorkelingu.








Koszt od osoby to 70USD, w cenie są wliczone zdjęcia, napoje oraz przekąski.

Wszystkie zdjęcia zostały zrobione przez Charles'a (Cliff Sharker Turtle and Wreck Tours).

Thursday 8 May 2014

Polak z głodu nie zginie...

z pragnienia też nie. Będąc tutaj staram się kupować i próbować jak najwięcej lokalnych specjałów, taka szansa może się już nie powtórzyć. Nie spodziewałam się absolutnie żadnych polskich przysmaków, a jednak, tak daleko od kraju czekała na mnie niespodzianka. W sklepach są dostępne 'polskie' produkty!! 



Zacznę od pierogów a'la ruskie, ponieważ wypatrzyłam je w trakcie pierwszym zakupów spożywczych w dziale z mrożonymi gotowymi daniami, przyznam się, że ich nie kupiłam, więc nie wiem jak smakują, ale planuję je przetestować. Pierogi lubię, ale tylko jeść, więc jak zatęsknię za krajem i polskim jedzeniem to jak znalazł... Te same pierogi są dostępne w Stanach, przypuszczam, że są sprowadzane głownie ze względu na amerykańskich turystów. Wspomnę od razu, że większość produktów jest sprowadzana właśnie ze Stanów, część z Anglii i mają nawet irlandzkie masło. 


Po doświadczeniu z pierogami pomyśleliśmy, że może znajdziemy Żubrówkę albo inny polski alkohol, nie myliliśmy się. Wódka Belveder jest sprzedawana w SuperCentre w Worthing, w cenie ok. 58USD za  750 ml. Możliwe, że w sklepach monopolowych można znaleźć inne polskie alkohole.
Najpopularniejszym napojem wyskokowym na wyspie jest rum, to właśnie z Barbadosu pochodzi Mount Gay Rum, marka ta jest najstarszą marką rumu, produkcję alkoholu zaczęto w 1703 roku! 


Na sam koniec zostawiłam największą niespodziankę - KIEŁBASA! W dodatku jest produkowana lokalne, w Bridgetown, jest to ogromne zaskoczenie. Niestety kiełbasa jest mrożona, na pewno traci dużo ze swoich, wątpliwych, walorów smakowych. Kiełbasa, z Barbadosu, jest z mięsa wołowego, ze względu na brak regulacji nie ma podanych dokładnych ilości składników. Ze skonsumowaniem musieliśmy czekać do rana, okazało się, że struktura jest totalnie gąbczasta, a w smaku w niczym nie przypomina kiełbasy, jak dla mnie niejadalna... Mąż zjadł na śniadanie 1,5 kiełbaski, resztę wyrzuciliśmy. Nadal korci mnie aby napisać do producenta, że ten produkt nie jest żadną kiełbasą i powinni zmienić nazwę ;)